W imieniu osób z ASD, ich rodzin oraz opiekunów bardzo prosimy o zapoznanie się z poniższym listem.
Jeśli zgadzacie się z jego treścią i możecie, bardzo poprosimy o złożenie podpisu jako komentarz do niniejszego posta.
Osoby zbierające podpisy skopiują imiona i nazwiska (również można podać miejsce pracy lub np. informację np. czy jest się np. osobą z ASD).
Zbieranie podpisów trwa do poniedziałku do godziny 8 rano.
List otwarty
Jako osoby z zaburzeniami ze spektrum autyzmu (ASD), ich rodzice, opiekunowie, czyli bezpośrednio zainteresowani tematem, chcemy zabrać głos w dyskusji wywołanej publikacją na łamach magazynu „Plus Minus” („Rzeczpospolita”) - felietonu doktora dra hab. Piotra Nowaka „Czy ludzie niezrównoważeni psychicznie powinni być przyjmowani na uczelnie wyższe”.
Wypowiadali się już ludzie nauki, Polskie Towarzystwo Psychiatryczne, RPO, felietoniści, stowarzyszenia i fundacje; pod petycją, sformułowaną przez Joannę Ławicką, pedagoga, terapeutkę, osobę z Zespołem Aspergera podpisało się prawie 5 tysięcy osób.
Tak wiele zostało już powiedziane na temat błędów w tekście, szkodliwości jego wymowy, postawy autora, że trudno dodać coś nowego. Uświadamia on nam, że żenujący brak świadomości, czym są zaburzenia ASD, panuje nie tylko wśród zwykłych Kowalskich, ale też wśród profesorów Nowaków.
O ile sam tekst Nowaka obraża i oburza, wywołuje niesmak, a nawet obrzydzenie, o tyle reakcja „Rzeczpospolitej” na zarzuty i protesty jest czymś jeszcze gorszym.
Ze smutkiem przyjęliśmy oświadczenie Bogusława Chraboty, redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej”, świadczące o całkowitym niezrozumieniu problemu. Mamy poważne wątpliwości co do tego, czy redaktor Chrabota w ogóle zapoznał się z zarzutami wobec tekstu. Gdyby to zrobił, nie użyłby sformułowania „chorzy na zespół Aspergera”, czym powtórzył wielokrotnie wytykany błąd merytoryczny z tekstu Nowaka. Zespół Aspergera nie jest chorobą. Autyzm nie jest chorobą.
Oświadczenie redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej” jest ewidentnym przykładem „non-apology apology”. Zostało sformułowane tak, aby uniknąć odpowiedzialności za opublikowanie tekstu.
Niepokoi nas usprawiedliwianie tak haniebnej publikacji wolnością słowa.
Od próby uporządkowania faktów (J. Ćwiek „Wokół tekstu Piotra Nowaka: Dyskryminacja, asperger. Wielki spór”) „Rzeczpospolita” proponuje rozpoczęcie debaty: „Czy orzeczenie o zespole Aspergera powinno być barierą w edukacji?” – w którym to zagadnieniu gazeta zdaje się upatrywać sedno problemu, podczas gdy leży ono zupełnie gdzie indziej.
Nie zgadzamy się na tak sformułowany temat debaty.
Równie dobrze można by rozpocząć (zaznaczmy – w poważnym dzienniku) debatę na temat praw wyborczych kobiet. Prawa osób z różnego rodzaju niepełnosprawnościami zostały, podobnie jak i prawa kobiet, już dawno wywalczone i są rzeczywistością, usankcjonowaną prawem. Jesteśmy zażenowani tym, że opiniotwórczy ogólnopolski dziennik w ten sposób podaje je w wątpliwość.
To są tematy oczywiste, już rozstrzygnięte zapisami w Konstytucji RP, Międzynarodowym Pakcie Praw Obywatelskich i Politycznych, Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Konwencji o prawach osób z niepełnosprawnościami.
Jaki jest sens i jaki miałby być skutek takiej debaty?!
Od lat borykamy się z niewiedzą i stereotypami, dotyczącymi osób z ASD. Spotykamy się z nimi w szkołach, gabinetach lekarskich, w mediach, w życiu codziennym. Spektrum zaburzeń autystycznych jest bardzo szerokie – począwszy od osób z zespołem Aspergera, HFA (High-functioning autism) aż po osoby z autyzmem sprzężonym z niepełnosprawnością intelektualną. W grupie tej znajdują się konkretni żywi ludzie o różnych cechach osobowości, temperamencie, możliwościach intelektualnych, uzdolnieniach, zainteresowaniach, umiejętnościach, stopniu życiowej samodzielności itd. Każdy z tych ludzi zasługuje na szacunek, na to, by spojrzeć na niego jak na osobę, a nie tylko autystę.
W tym leży sedno problemu.
Jeżeli jest potrzebna publiczna debata, to raczej powinna ona dotyczyć postrzegania osób ze spektrum, zarówno tych wysokofunkcjonujących, jak i tych z niepełnosprawnością intelektualną przez ogół społeczeństwa. Osoby z ASD stanowią 1% populacji, diagnoz przybywa z każdym dniem. Nie można udawać, że tych osób nie ma. Są i mają prawo do uczestniczenia w życiu społecznym.
Nie wolno usprawiedliwiać wzywania do dyskryminacji wolnością słowa.
Sam Nowak usiłuje usprawiedliwiać nawoływanie do segregacji i dyskryminacji sprzeciwem wobec „ideologii poprawnościowo-progresywistycznej”.
Polityczna poprawność nie jest potrzebna tam, gdzie jest szacunek do drugiego człowieka.
Znamienne jest, że na „terror politycznej poprawności”, której podstawowym celem jest obniżenie poziomu antyspołecznych uprzedzeń i dyskryminacji pewnych grup społecznych, najbardziej narzekają ci, dla których ten szacunek jest zewnętrznie narzuconą normą, a nie wewnętrzną potrzebą.
Wykształcenie, wysoka pozycja społeczna obligują do głębokiej refleksji nad tym, co się mówi i pisze. Szczególnie osoby publiczne, naukowcy, ludzie mediów powinni mieć świadomość wagi słowa i jego wpływu na rzeczywistość społeczną.
W całym tym szumie medialnym najbardziej boli nas to, że z żadnej strony, w tym ani od samego Nowaka, ani władz Uniwersytetu w Białymstoku, ani „Rzeczpospolitej” nie padło słowo przepraszam.
Jeśli zgadzacie się z jego treścią i możecie, bardzo poprosimy o złożenie podpisu jako komentarz do niniejszego posta.
Osoby zbierające podpisy skopiują imiona i nazwiska (również można podać miejsce pracy lub np. informację np. czy jest się np. osobą z ASD).
Zbieranie podpisów trwa do poniedziałku do godziny 8 rano.
List otwarty
Jako osoby z zaburzeniami ze spektrum autyzmu (ASD), ich rodzice, opiekunowie, czyli bezpośrednio zainteresowani tematem, chcemy zabrać głos w dyskusji wywołanej publikacją na łamach magazynu „Plus Minus” („Rzeczpospolita”) - felietonu doktora dra hab. Piotra Nowaka „Czy ludzie niezrównoważeni psychicznie powinni być przyjmowani na uczelnie wyższe”.
Wypowiadali się już ludzie nauki, Polskie Towarzystwo Psychiatryczne, RPO, felietoniści, stowarzyszenia i fundacje; pod petycją, sformułowaną przez Joannę Ławicką, pedagoga, terapeutkę, osobę z Zespołem Aspergera podpisało się prawie 5 tysięcy osób.
Tak wiele zostało już powiedziane na temat błędów w tekście, szkodliwości jego wymowy, postawy autora, że trudno dodać coś nowego. Uświadamia on nam, że żenujący brak świadomości, czym są zaburzenia ASD, panuje nie tylko wśród zwykłych Kowalskich, ale też wśród profesorów Nowaków.
O ile sam tekst Nowaka obraża i oburza, wywołuje niesmak, a nawet obrzydzenie, o tyle reakcja „Rzeczpospolitej” na zarzuty i protesty jest czymś jeszcze gorszym.
Ze smutkiem przyjęliśmy oświadczenie Bogusława Chraboty, redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej”, świadczące o całkowitym niezrozumieniu problemu. Mamy poważne wątpliwości co do tego, czy redaktor Chrabota w ogóle zapoznał się z zarzutami wobec tekstu. Gdyby to zrobił, nie użyłby sformułowania „chorzy na zespół Aspergera”, czym powtórzył wielokrotnie wytykany błąd merytoryczny z tekstu Nowaka. Zespół Aspergera nie jest chorobą. Autyzm nie jest chorobą.
Oświadczenie redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej” jest ewidentnym przykładem „non-apology apology”. Zostało sformułowane tak, aby uniknąć odpowiedzialności za opublikowanie tekstu.
Niepokoi nas usprawiedliwianie tak haniebnej publikacji wolnością słowa.
Od próby uporządkowania faktów (J. Ćwiek „Wokół tekstu Piotra Nowaka: Dyskryminacja, asperger. Wielki spór”) „Rzeczpospolita” proponuje rozpoczęcie debaty: „Czy orzeczenie o zespole Aspergera powinno być barierą w edukacji?” – w którym to zagadnieniu gazeta zdaje się upatrywać sedno problemu, podczas gdy leży ono zupełnie gdzie indziej.
Nie zgadzamy się na tak sformułowany temat debaty.
Równie dobrze można by rozpocząć (zaznaczmy – w poważnym dzienniku) debatę na temat praw wyborczych kobiet. Prawa osób z różnego rodzaju niepełnosprawnościami zostały, podobnie jak i prawa kobiet, już dawno wywalczone i są rzeczywistością, usankcjonowaną prawem. Jesteśmy zażenowani tym, że opiniotwórczy ogólnopolski dziennik w ten sposób podaje je w wątpliwość.
To są tematy oczywiste, już rozstrzygnięte zapisami w Konstytucji RP, Międzynarodowym Pakcie Praw Obywatelskich i Politycznych, Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Konwencji o prawach osób z niepełnosprawnościami.
Jaki jest sens i jaki miałby być skutek takiej debaty?!
Od lat borykamy się z niewiedzą i stereotypami, dotyczącymi osób z ASD. Spotykamy się z nimi w szkołach, gabinetach lekarskich, w mediach, w życiu codziennym. Spektrum zaburzeń autystycznych jest bardzo szerokie – począwszy od osób z zespołem Aspergera, HFA (High-functioning autism) aż po osoby z autyzmem sprzężonym z niepełnosprawnością intelektualną. W grupie tej znajdują się konkretni żywi ludzie o różnych cechach osobowości, temperamencie, możliwościach intelektualnych, uzdolnieniach, zainteresowaniach, umiejętnościach, stopniu życiowej samodzielności itd. Każdy z tych ludzi zasługuje na szacunek, na to, by spojrzeć na niego jak na osobę, a nie tylko autystę.
W tym leży sedno problemu.
Jeżeli jest potrzebna publiczna debata, to raczej powinna ona dotyczyć postrzegania osób ze spektrum, zarówno tych wysokofunkcjonujących, jak i tych z niepełnosprawnością intelektualną przez ogół społeczeństwa. Osoby z ASD stanowią 1% populacji, diagnoz przybywa z każdym dniem. Nie można udawać, że tych osób nie ma. Są i mają prawo do uczestniczenia w życiu społecznym.
Nie wolno usprawiedliwiać wzywania do dyskryminacji wolnością słowa.
Sam Nowak usiłuje usprawiedliwiać nawoływanie do segregacji i dyskryminacji sprzeciwem wobec „ideologii poprawnościowo-progresywistycznej”.
Polityczna poprawność nie jest potrzebna tam, gdzie jest szacunek do drugiego człowieka.
Znamienne jest, że na „terror politycznej poprawności”, której podstawowym celem jest obniżenie poziomu antyspołecznych uprzedzeń i dyskryminacji pewnych grup społecznych, najbardziej narzekają ci, dla których ten szacunek jest zewnętrznie narzuconą normą, a nie wewnętrzną potrzebą.
Wykształcenie, wysoka pozycja społeczna obligują do głębokiej refleksji nad tym, co się mówi i pisze. Szczególnie osoby publiczne, naukowcy, ludzie mediów powinni mieć świadomość wagi słowa i jego wpływu na rzeczywistość społeczną.
W całym tym szumie medialnym najbardziej boli nas to, że z żadnej strony, w tym ani od samego Nowaka, ani władz Uniwersytetu w Białymstoku, ani „Rzeczpospolitej” nie padło słowo przepraszam.